- Chodzi o śmigłowce do poszukiwania rozbitków na morzu Mi-14PS oraz PZL W-3 Anakonda dyżurujące na stałe w Darłowie. Koszalińskie lądowisko przyjmie wyłącznie lekkie śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego LPR - wyjaśnia Pan Michał. - Zastanawia mnie sytuacja, w której niezbędnym byłby transport rozbitków bezpośrednio do szpitali po katastrofie Morskiej. W bliskim sąsiedztwie Bałtyku na Pomorzu Środkowym pozostają tylko szpitale w Kołobrzegu, oraz w Koszalinie. W Kołobrzegu lądowisko zlokalizowane jest bezpośrednio na ziemi i prawdopodobnie takie warunki techniczne spełnia.
- Dlaczego przy projektowaniu lądowiska w Koszalinie nie uwzględniono bliskości miasta od wybrzeża Bałtyku oraz tego, iż być może w przyszłości mogło by być ono wykorzystane również przez śmigłowce ratownictwa morskiego? - pyta Czytelnik. - Z historii pamiętam, że już raz załoga z Darłowa transportowała bezpośrednio do koszalińskiego szpitala rozbitka z zatopionego promu Jan Heweliusz i zmuszeni byli do lądowania w terenie przygodnym.
Szpital na pytania naszego Czytelnika odpowiada słowami Adama Łydka, projektanta, analityka i specjalisty d.s. inżynierii środowiska z Departamentu Teletransmisji.: - Jeśli chodzi o śmigłowce MI-14 i PZL Anakonda, to koszalińskie lądowisko nie jest przygotowane na tak duże śmigłowc - przyznaje. Ale zastrzega: - Lądowisko, które zaprojektowaliśmy dla Koszalina jest przeznaczone dla śmigłowców o maksymalnej długości 14,5 m i maksymalnej masie startowej 5700 kg, czyli mieszczących się w klasie H1 śmigłowców. I tak jest to więcej niż wymagania Rozporządzenia Ministra Zdrowia dot. wymagań dla SOR, gdzie długość śmigłowca wynosi 12,5m.
- Popularny EC-135 ma długość 12,2 m i i maksymalną masę startową 2950 kg. Tymczasem koszalińskie lądowisko może przyjąć śmigłowiec o długości 14,5 m i maksymalnej masie startowej 5700 kg, czyli znacznie więcej niż wymagają normy. Natomiast MI-14 - ma długość 25,5 m i maksymalną masę startową 14000 kg, PZL Anakonda - ma długość 18,8 m i maksymalną masę startową 6400 kg - wyjaśnia Adam Łydka. - W przypadku MI-14, pole wzlotów musiałoby mieć wymiary 51m na 51m i takie lądowisko nie zmieściłoby się na działce (jest za wąska) W przypadku PZL Anakonda śmigłowiec również jest za długi (klasa H2 śmigłowców). Jest 4,5m dłuższy i jeśli nie jest maksymalnie obciążony, to z masą się zmieści. Zgodnie z przepisami lądowisko nie jest przygotowane na taki śmigłowiec, ale na własną odpowiedzialność pilot wyląduje na tym lądowisku bez problemu (przynajmniej w dzień).
Adam Łydka wskazuje też na inny problem. I sięga po przykład Anakondy. - To konstrukcja z 1980 r. , zastosowane silniki w tych śmigłowcach są bardzo głośne, wielokrotnie przekraczają normy środowiskowe, dlatego gdybyśmy uwzględnili Anakondę, to - z powodu hałasu - nie dostalibyśmy decyzji środowiskowej i tym samym nie mielibyśmy pozwolenia na budowę lądowiska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?