Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Szczecinku ze strzykawką na dziki

Rajmund Wełnic [email protected]
Doktor Marek Kubica z karabinem do usypiania zwierząt zakupionym weterynarzom przez szczecinecki ratusz. Broń kosztowała 10 tys. zł, ale jest najlepsza w swojej klasie.
Doktor Marek Kubica z karabinem do usypiania zwierząt zakupionym weterynarzom przez szczecinecki ratusz. Broń kosztowała 10 tys. zł, ale jest najlepsza w swojej klasie. Fot. Rajmund Wełnic
Dzikie zwierzęta spacerujące po Szczecinku to nie nowość. Miasto wyposażyło służby weterynaryjne w broń do usypiania takich gości. Uzgodniono też, kto w takich przypadkach powinien interweniować.

Doktor Marek Kubica, powiatowy lekarz weterynarii, z dumą pokazuje karabin Telinject. - To mercedes wśród broni służącej do usypiania zwierząt - mówi.
Wyposażona w lunetę i noktowizor pozwala trafić dzikie zwierzę strzykawką ze środkiem usypiającym z bezpiecznej odległości.

- Prędkość wylotowa strzykawki jest tak duża, że karabin podlega rejestracji, jak normalna broń. Osoby, które z niej będą korzystać muszą także przejść specjalistyczne przeszkolenie i badania - mówi dr Kubica. Nowoczesny karabin zastąpi kilkunastoletnią, znacznie gorszą broń, jaką miał do tej pory szczecinecki inspektorat weterynarii.

- Z inicjatywą zakupu karabinu wyszedł burmistrz na spotkaniu różnych służb poświęconemu problemowi dzikich zwierząt pojawiających się w mieście - dodaje szef inspektoratu, który co roku ma przynajmniej kilkanaście tego typu interwencji.

Najczęściej z pobliskich lasów przychodzą lisy, ale na obrzeżach miasta grasują dziki i sarny. Kilka lat temu para jeleni zabłądziła w mieście (wtedy jedno ze zwierząt padło po nadzianiu się na ogrodzenie pośredniaka, a drugie myśliwy odstrzelił na terenie koszar), a zupełnie niedawno ranna sarna weszła do sklepu odzieżowego przy deptaku! Były też sytuacje komiczne, gdy po obwodnicy biegały zebry, które uciekły z cyrku. Broń usypiająca przydaje się także przy agresywnych psach.

Niestety, w Polsce zdarzały się też tragedie. W Warszawie policjant śmiertelnie postrzelił weterynarza próbującego uśpić tygrysa, a ostatnio wiele kontrowersji wzbudziło zastrzelenie przez myśliwego łosia błąkającego się po stolicy. Używanie broni palnej w mieście zawsze pociąga za sobą ryzyko.

Marek Kubica przyznaje, że przepisy o tym kto, jak i kiedy powinien interweniować w takich sytuacjach są zagmatwane, a kompetencje różnych służb się nakładają. W efekcie często policja odsyła do straży miejskiej, myśliwych albo do inspektora weterynarii. A ostatecznie nikt się sprawą nie zajmuje.

- Po spotkaniu władz miasta, policji, strażników, leśników i straży leśnej wypracowaliśmy metody postępowania w przypadku pojawienia się zagrożeń - mówi nasz rozmówca.
Sygnał o dzikim zwierzęciu zwykle otrzymują najpierw policjanci lub strażnicy. Teraz mają oni powiadomić inspektora, a ten wyśle przeszkolonego w korzystaniu z broni weterynarza (ma ich być w sumie sześciu). Po uśpieniu zwierzę zostanie odwiezione do lasu lub - w wypadku psów - do schroniska na Rybacką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!